Blisko 50 samolotów i śmigłowców, a za ich sterami dowódcy eskadr, baz, skrzydeł lotniczych, czyli elita pilotów służących w polskiej armii. Zadanie: zaliczyć egzamin z pilotażu, działań bojowych, budowy samolotu, prawa lotniczego. Dziś w poznańskich Krzesinach rozpoczął się „Zlot 2013”. Potrwa trzy dni.
Dla pilotów to najważniejszy dzień w roku. Dla miłośników lotnictwa – rzadka okazja, by w jednym miejscu zobaczyć znaczącą część maszyn, które służą w polskiej armii. Baza wojskowa w poznańskich Krzesinach tętniła dziś życiem od samego rana. Krótko po 11.00 w niebo wzbiły się cztery stacjonujące w Poznaniu odrzutowce F-16. Niedługo potem można było podziwiać ich przelot nad bazą i lądowanie. A potem poszło już z górki. W Krzesinach w kilkunastominutowych odstępach pojawiały się MiG-29, Su-22, potężny transportowy Hercules, czy wykorzystywane do szkolenia Orliki.
Tak zaczął się kolejny „Zlot”, czyli doroczny egzamin dla elity polskich lotników wojskowych. – Biorą w nim udział dowódcy eskadr, baz, skrzydeł lotnictwa. Dla nas ma on szczególne znaczenie, ponieważ to właśnie oni decydują o kształcie szkolenia i procedurach, które obowiązują pilotów – podkreśla gen. pil. Lech Majewski, dowódca Sił Powietrznych.
Sprawdzian obejmuje zarówno lotników Sił Powietrznych, jak i Marynarki Wojennej oraz Wojsk Lądowych. Przede wszystkim muszą się oni wykazać umiejętnością pilotażu. Mają też do wykonania konkretne zadania, uzależnione od rodzaju samolotu czy śmigłowca. Piloci F-16 na przykład muszą przechwycić w powietrzu inny samolot i zmusić go do lądowania, zaś Su-22 wykonują uderzenie na cele wyznaczone na poligonie w Nadarzynie. Na tym jednak nie koniec. – Uczestnicy „Zlotu” przechodzą test ze znajomości kabiny oraz egzamin teoretyczny, który weryfikuje znajomość regulaminów, instrukcji i techniki pilotowania – wyjaśnia ppłk Artur Goławski, rzecznik dowódcy Sił Powietrznych.
Zdający, choć przemawia za nimi ogromne doświadczenie, zgodnie podkreślają, że tego typu sprawdzian zawsze wiąże się ze stresem. – Do egzaminu ćwiczymy przez cały rok, ale o dobrym wykonaniu danego zadania może zadecydować jedna sekunda – podkreśla gen. pil. Włodzimierz Usarek, dowódca 2 Skrzydła Lotnictwa Taktycznego, który na co dzień pilotuje samolot F-16. – Tak jest choćby z przechwyceniem innego samolotu w locie. Pamiętać trzeba, że koledzy, z którymi się mierzymy, sprawy nam wcale nie ułatwiają. W powietrzu każdy chce być najlepszy – dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się gen. pil. Tadeusz Mikutel, dowódca 1 Skrzydła Lotnictwa Taktycznego, który zasiada za sterami Su-22. – W wojsku stres towarzyszy każdemu zadaniu. Jak nam poszło? O to proszę zapytać dowódcę Sił Powietrznych, który ocenia – śmieje się. Su-22 to samoloty, z których armia zamierza w niedługim czasie zrezygnować. – Póki co jednak szkolimy się, by swoje zadania wykonywać jak najlepiej, uczymy też młodzież. Nie boimy się przesiadki na inny, nowszy model odrzutowca – przekonuje gen. pil. Mikutel.
Teoretycznie piloci mogą egzaminu nie zaliczyć. Gdyby tak się stało, czeka ich poprawka. W praktyce jednak takie sytuacje się nie zdarzają.
Tegoroczny „Zlot” był ostatnim w dotychczasowej formule działania polskiego lotnictwa wojskowego. W przyszłym roku zostanie ono scalone i będzie podlegało jednemu dowódcy. – Na pewno łatwiej będzie nim kierować – podkreśla gen. pil. Majewski. Na tym jednak nie koniec zmian. Jak podkreśla gen. pil. Majewski, armii przybywa nowych maszyn. Wymienia on CASY, Bryzy oraz śmigłowce W-3. – Na początku przyszłego roku powinniśmy już wiedzieć, z jakiego samolotu szkolenia zaawansowanego będziemy korzystać przez kolejne lata – zapowiada gen. pil. Majewski. Dodaje też, że Siły Powietrzne mają długofalowy program modernizacji bazy w Świdwinie. W tej chwili stacjonują tam samoloty Su-22. Wkrótce zastąpią je maszyny nowszej generacji. I to właśnie z myślą o nich planowane są unowocześnienia.
autor zdjęć: Piotr Laskowski
komentarze