Na pokładzie CASY C-295M było 16 osób i czterech członków załogi – elita lotnictwa polskiej armii. Kilka minut po godzinie 19 wojskowy samolot miał wylądować pod Mirosławcem. Ale tuż przed podejściem do lądowania maszyna runęła na ziemię. Wszyscy zginęli. Dziś w 6. rocznicę tragedii żołnierze zapalą znicze na mogiłach kolegów, którzy zginęli w katastrofie.
CASA o numerze 019 rozbiła się 23 stycznia 2008 roku. Na jej pokładzie lecieli m.in. gen. Andrzej Andrzejewski, płk Jerzy Piłat, ppłk Zdzisław Cieślik i mjr Robert Maj. Za sterami samolotu transportowego siedzieli doświadczeni piloci. Ich dowódcą był kpt. pil. Robert Kuźma, który w powietrzu spędził niemal 2,5 tys. godzin. Wracali z konferencji poświęconej bezpieczeństwu lotów lotnictwa sił zbrojnych. Lecieli jednym z najnowszych samolotów. Maszyna została wyprodukowana zaledwie rok wcześniej, a w powietrzu była niespełna 400 godzin.
Dziś w miejscu tragicznego zdarzenia stoi pomnik upamiętniający ofiary. To statecznik maszyny, jedyny oprócz silników ocalały fragment samolotu.
– Delegacja naszych pilotów złożyła już kwiaty w miejscu katastrofy. Uroczystości odbędą się dzisiaj także w 8 Bazie Lotnictwa Transportowego. Pod memoriałem złożymy kwiaty, a w kościele garnizonowym zostanie odprawiona msza. Zapalimy również znicze na grobach naszych kolegów – mówi kpt. Marcin Nojek, oficer prasowy 8 Bazy Lotnictwa Transportowego z podkrakowskich Balic. To właśnie w tej jednostce stacjonują wszystkie CASY i tu też służyła załoga rozbitego samolotu.
Śledztwo w sprawie wypadku w Mirosławcu prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu. Prokuratorzy ustalili, że samolot był sprawny technicznie, a pogoda wystarczająco dobra, by lot się odbył. Piloci myśleli, że zniżają się we właściwy sposób i są na prawidłowej ścieżce. Nie odczuli przechylenia samolotu w lewą stronę. Do katastrofy doprowadziła zła komunikacja między załogą samolotu a kontrolerem zbliżania i precyzyjnego podejścia.
W połowie 2011 roku przed sądem stanął por. Adam B., były kontroler lotniczy. Za niedopełnienie obowiązków grozi mu kara trzech lat więzienia. Zeznający przed sądem świadkowie zwracali uwagę, że kontroler, choć z przerwami, podawał pilotom prawidłowe kursy i odległości. Ci natomiast nie zwracali uwagi na przyrządy nawigacyjne w samolocie. Sprawa utknęła w sądzie w lutym 2012 roku. Zamówiono wówczas ekspertyzę cywilnych biegłych. Niedawno dokument trafił do sądu, można więc się spodziewać, że niebawem wyznaczy on nowy termin rozprawy.
Katastrofa pod Mirosławcem wywołała dyskusję na temat organizacji przelotów ważnych oficerów i wysokich urzędników państwowych. Problem boleśnie potwierdziła katastrofa prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem. Konsekwencją obu wypadków było wprowadzenie wielu nowych przepisów lotniczych, m.in. regulacji dotyczących wykonywania lotów o statusie HEAD, czyli takich, gdy na pokładzie wojskowego samolotu lub śmigłowca podróżuje prezydent, premier lub marszałkowie Sejmu i Senatu. Od 1 lutego 2013 roku piloci przewożący najważniejsze osoby w państwie muszą mieć doświadczenie w lotach bojowych oraz spędzonych przynajmniej tysiąc godzin za sterami samolotu lub śmigłowca. Wprowadzono także, zgodnie ze standardami Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego ICAO, „Regulamin lotów” i „Instrukcję organizacji lotów”. Określają one między innymi zasady szkolenia oraz weryfikowania kompetencji i uprawnień służb ruchu lotniczego.
Piloci więcej czasu spędzają także na szkoleniach. Lotnicy trenują w powietrzu oraz na symulatorach w kraju i za granicą. Obowiązkowo uczą się współpracy w wieloosobowej załodze i zarządzania personelem. Aby poprawić bezpieczeństwo lotów, wojsko kupuje najnowocześniejsze samoloty. W 8 Bazie Lotnictwa Transportowego stacjonuje obecnie 16 samolotów CASA. Na ich pokładzie podróżują najważniejsze osoby w państwie. Z VIP-ami latają także piloci z 1 Bazy Lotnictwa Transportowego, która ma nowe śmigłowce W-3 Sokół.
Po katastrofie CASY ze stanowisk odeszło pięciu wojskowych, którzy – zdaniem MON – odpowiadali za wypadek lotniczy. Ministerstwo każdej z rodzin ofiar wypłaciło odszkodowanie, niektórzy dostali także rentę.
autor zdjęć: arch. MON
komentarze