Model 2A5 posłuży nam dziesięć, piętnaście lat zanim trzeba będzie go unowocześnić. W tej chwili nikt w Europie nie ma lepszego czołgu. Nawet Rosjanie, póki co, nie są nam w stanie zagrozić swoimi T-90 – mówi gen. Waldemar Skrzypczak, były wiceminister obrony narodowej, który negocjował umowę na dostawę Leopardów.
Odczuwał Pan osobistą satysfakcję widząc pierwsze Leopardy 2A5 w Żaganiu?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Zdecydowanie tak. Powód do satysfakcji mam szczególny, ponieważ byłem autorem pomysłu na to, aby czołgi Leopard trafiły do polskiej armii. Doprowadziłem również sprawę do finału, czyli podpisania z Niemcami umowy kupna tych pojazdów. Przy jednoznacznej aprobacie i zrozumieniu ministra Tomasz Siemoniaka. Bez jego wparcia nic by z tego nie wyszło.
Po co naszej armii druga brygada uzbrojona w czołgi Leopard?
Zdecydowały względy operacyjne. Chciałbym tutaj podkreślić, że to nie była tylko moja opinia. 11 Dywizja Kawalerii Pancernej w Żaganiu jest, a raczej była, związkiem taktycznym uzbrojonym w sprzęt bardzo mieszany. Jedna brygada na transporterach opancerzonych Rosomak, kolejna na PT-91 Twardy i wreszcie jedna na czołgach Leopard 2A4. Taką wymieszana dywizję bardzo ciężko jest logistycznie zabezpieczyć.
Ponadto, jedna ciężka brygada na czołgach Leopard w odwodzie, to stanowczo za mało, jak na polskie potrzeby. Natomiast dwie takie brygady to już jest związek taktyczny, którym może rozbijać zgrupowania uderzeniowe przeciwnika w ramach przeciwuderzenia na terenie kraju. Taka ciężka dywizja to duży atut w polskich rękach.
Co Pan odpowie tym, którzy uważają, że powinniśmy poczekać na polskie czołgi?
Przy całej mojej sympatii dla polskiej zbrojeniówki, trzeba sobie jasno powiedzieć, że ciężkich czołgów ten przemysł nie robi i robić nie zamierza. Polski przemysł obronny może pracować nad czołgiem średnim. Zresztą inżynierowie już się tym zajmują, czego przykładem jest chociażby PL-01 Concept, bardzo zresztą zaawansowany projekt. Który da polskim siłom zbrojnym platformę uniwersalną, o wysokich walorach ogniowych i manewrowych.
Czy, gdy zastanawialiście się w MON nad decyzją o zakupie czołgów, w grę wchodziły tylko Leopardy w wersji 2A5?
Zdecydowanie tak. Wprawdzie oferowano nam – i to kilka krajów – Leopardy w wersji 2A4. My jednak takich nie chcieliśmy, gdyż planowaliśmy modernizować nasze 2A4 do wyższego poziomu. Nie zależało nam więc na kolejnych, które z miejsca trzeba byłoby modernizować.
Model 2A5 posłuży nam dziesięć, piętnaście lat zanim trzeba będzie go unowocześnić. W tej chwili w Europie niewielu ma taki potencjał pancerny. Póki co, Rosjanie muszą się z tym liczyć.
Czy wszyscy w wojsku byli „za” kupnem kolejnych Leopardów?
Żołnierze na pewno, bo rozumieją, że lepiej mieć skuteczne narzędzia walki niż ich nie mieć. To tyle tytułem żartu. Na poważnie, problemem byli wojskowi, którzy nie rozumieli potrzeb armii na poziomie operacyjnym. Najpierw protestowali przeciwko pozyskaniu Leopardów dla polskiej arami. Ale, gdy pomimo to Tomasz Siemoniak, minister obrony narodowej podjął decyzję o ich zakupie, usilnie przekonywali władze resortu, że te pojazdy powinny trafić do Wesołej, a nie do Żagania. Nie wiem, jaki miałoby to sens, skoro w okolicach Żagania mamy zaplecze logistyczne i szkoleniowe dla Leopardów. A rozpraszanie tego potencjału jest wbrew podstawowym zasadom sztuki wojennej. Ale ten przykład doskonale pokazuje mechanizm zachowania niektórych wojskowych.
Wraz z nowymi Leopardami pojawiły się pomysły, aby wzorem niemieckim, nieco odchudzić brygady pancerne. Nasi zachodni sąsiedzi mają kompanie czołgów składające się z mniejszej, niż nasze, liczby wozów bojowych.
Niemcy mogą sobie pozwolić, by mieć mniej wozów bojowych w jednostkach pancernych, bo nie są krajem frontowym, jak my. Oni mają więcej czasu, aby w razie zagrożenia rozwinąć skadrowane jednostki. My musimy być gotowi od razu. Poza tym niemiecka armia przeformowała się w armię gotową do konfliktów asymetrycznych. Jeżeli chodzi o potencjał klasyczny, to niewiele im zostało.
Zdradźmy trochę kuchni negocjacji w sprawie Leopardów. Niemcy chętnie nam je sprzedali?
Mocno Niemców zaskoczyliśmy swoją ofertą. Takiej się nie spodziewali. Prowadzili już negocjacje z trzema innymi krajami – Włochami, Finlandią i Chile – które dawały nawet wyższą cenę. Udało nam się jednak przekonać Niemców, że najlepiej zrobią sprzedając te czołgi nam, a nie innemu państwu. Nieskromnie powiem, że spora w tym zasługa dobrych relacji, jakie nawiązałem z moim niemieckim odpowiednikiem w resorcie obrony.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski, 11LDKPanc
komentarze