Kiedy powstawało Dowództwo Operacyjne Sił Zbrojnych, w operacjach poza granicami kraju uczestniczyło około 6 tysięcy polskich żołnierzy. Musiała zatem powstać struktura, która byłaby adekwatna do realizowanych wówczas zadań – mówi mówi gen. broni w stanie spoczynku Henryk Tacik, pierwszy dowódca DOSZ.
Od momentu powstania Dowództwa mija 10 lat. Byłem inicjatorem jego utworzenia, ponieważ wiedziałem, że wymaga tego sytuacja międzynarodowa. Proszę pamiętać, że właśnie wtedy było niespokojnie w Iraku i Afganistanie, a około 6 tysięcy polskich żołnierzy było zaangażowanych w różne operacje poza granicami kraju. Polska musiała mieć strukturę, która byłaby adekwatna do realizowanych wówczas zadań.
Przyznaję, że nie wszystkim pomysł utworzenia Dowództwa Operacyjnego się spodobał. Ówcześni dowódcy rodzajów sił zbrojnych dopatrywali się w nim konkurencji. Myśleli, że będzie wchodzić w ich kompetencje. Oczywiście zamysł powstania Dowództwa był zupełnie inny, ale o tym przekonali się, kiedy dowództwo już funkcjonowało.
Do mojej koncepcji udało mi się przekonać ówczesnego ministra obrony Jerzego Szmajdzińskiego i szefa Sztabu Generalnego gen. Czesława Piątasa. Podstawa prawna do utworzenia nowej struktury była gotowa już w 2003 roku, jednak dopiero 1 lipca następnego roku rozpoczęła się obsada etatów. Zanim upłynął rok 2004, Dowództwo Operacyjne uzyskało zdolność operacyjną.
Od początku 2014 roku działa już w innej formie. Zwiększyły się jego kompetencje, zadania i zakres odpowiedzialności. W 10. rocznicę powstania Dowództwa Operacyjnego jego pracownikom i służącym w nim żołnierzom życzę sukcesów. Takich, które nie będą mniejsze niż te odnoszone dotychczas!
komentarze