Spadochroniarka, harcerka i miss Politechniki Warszawskiej. Jej pasją było lotnictwo. Gdy po pierwszym skoku spadochronowym koleżanki pytały ją, czy się nie bała, odpowiedziała, że nawet nie miała czasu pomyśleć o strachu, bo widoki były takie piękne. Po studiach Justyna Moniuszko miała zajmować się konstruowaniem samolotów.
Justyna Moniuszko była stewardesą podczas tragicznego lotu do Smoleńska. Pochodziła z Białegostoku. Od dziecka miała mnóstwo energii, nie chciała marnować czasu. Jeśli akurat nie była na zbiórce harcerskiej, to wspinała się gdzieś w górach. Ale od najmłodszych lat najbardziej fascynowało ją lotnictwo.
Latanie to jej miłość
Należała do białostockiego aeroklubu. To tu w czasach liceum zdobywała pierwsze szybowcowe szlify i tu jako dziewiętnastolatka wykonała pierwszy skok spadochronowy. Gdy koleżanki pytały ją, jak było, odpowiedziała, że nawet nie zdążyła się bać, bo widoki były takie piękne. Przy drugim skoku krzyczała: „jak pięknie jest być na niebie”. W sumie zaliczyła około 250 skoków.
W 2004 roku rozpoczęła studia na Wydziale Mechanicznym, Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Chciała zajmować się konstruowaniem samolotów. W 2008 roku przez kilka miesięcy pracowała jako stewardesa w Polskich Liniach Lotniczych LOT, a pod koniec roku rozpoczęła pracę w 36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Jako stewardesa spędziła w powietrzu około 425 godzin. Była m.in. w Afganistanie. Trasę do Smoleńska znała na pamięć. – Dzień przed katastrofą też była w Smoleńsku, tym samym samolotem – mówił jej tata, Zdzisław Moniuszko.
Przełożeni chwalili ją nie tylko za profesjonalizm, lecz także za pogodę ducha. Niedługo po katastrofie kpt. Marek Waszczyszyn wspominał wylot do Baranowicz w Białorusi na pogrzeb białoruskich lotników: – Załoga została na lotnisku pod opieką pilota, który latał na MiG-29. Ten pułkownik uśmiechnął się: „Dajcie Justynę do nas, na technika albo na inżyniera”. Ale ona nie chciała. Wolała pracować w Instytucie Technicznym, żeby przy silnikach coś konstruować, projektować – mówił.
Korzystała z każdej sekundy życia
Koleżanki ze studiów wspominały, że zarażała uśmiechem. – Nie mówiła carpe diem, ona po prostu żyła według tej zasady, korzystała maksymalnie z każdej sekundy swojego życia – wspomniały znajome. Była odważna, bezinteresownie pomagała innym. Ojciec martwił się za każdym razem, kiedy wchodziła na pokład samolotu. Uspokajała go wtedy: – Wszędzie można życie stracić, tato.
W 2006 roku podczas uczelnianego konkursu została miss Politechniki Warszawskiej i miss Publiczności.
Miała jeszcze tyle planów. Chciała m.in. zrobić licencję turystyczną pilota samolotowego. Z przekorą mówiła też, że wróci do rodzinnego miasta, jak tylko wybudują tam lotnisko. Zginęła trzy miesiące przed swoimi urodzinami. 6 lipca 2010 roku skończyłaby 25 lat.
„Twoje marzenia przywiodły cię do nas. Na skrzydłach tych marzeń, fruwałaś nad ziemią. Twoje marzenia zabrały cię do nieba. Justyno, na zawsze pozostaniesz w naszej pamięci” –plakat z takim napisem zawiesili na uczelni jej koledzy z Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa.
Dąb Pamięci i stypendium na jej cześć
20 kwietnia pochowano ją z honorami wojskowymi na cmentarzu miejskim w Białymstoku. Pośmiertnie odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. 10 kwietnia 2011 roku w Białymstoku posadzono 6 Dębów Pamięci upamiętniających ofiary katastrofy w Smoleńsku. Jeden z nich razem z tablicą pamiątkową poświęcono Justynie Moniuszko.
W 2010 roku firma General Electric Polska i Instytut Lotnictwa stworzyły stypendium naukowe imienia Justyny Moniuszko, przeznaczone dla najlepszych studentów Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa.
autor zdjęć: Arch. PZ
komentarze