W tym roku po raz pierwszy odbyły się mistrzostwa Polski żołnierzy w walce w bliskim kontakcie (MMA). Historia tej dyscypliny w armii jest krótka. W PRL-u wielką popularnością cieszył się wśród żołnierzy boks. W latach 50. odbywały się mistrzostwa Wojska Polskiego, mecze między dywizjami i pułkami. Z czasem boks wyparło judo.
Po drugiej wojnie światowej organizowano mistrzostwa szkół oficerskich w boksie. W latach 50. regularnie odbywały się mistrzostwa Wojska Polskiego, mecze pomiędzy dywizjami czy pułkami. Dowódcy przywiązywali ogromną wagę do tej rywalizacji. Starali się też ściągać do swoich jednostek czołowych bokserów. Kiedy z jednostek zniknęły ringi, mistrzowskie imprezy w sportach walki odbywały się tylko w judo. W tym roku jednak nie poznamy mistrzów Wojska Polskiego w tej dyscyplinie. Judo wypadło z programu mistrzostw, a sporty walki na najwyższym wojskowym szczeblu reprezentuje jedynie walka w bliskim kontakcie.
Nowa dyscyplina
Mistrzostwa w nowej dyscyplinie przed miesiącem odbyły się w hali sportowej Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu. O wojskowym MMA (zawody rozegrano według zasad zbliżonych do obowiązujących w amatorskich mieszanych sztukach walki – MMA) było już głośno przed rozpoczęciem mistrzostw, a po ich zakończeniu było o nich sporo „szumu” w mediach i na specjalistycznych portalach.
Kilka dni przed czempionatem minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak pochwalił oddolną inicjatywę podchorążych z Wrocławia podczas Gali Sportu Wojskowego. – To pokazuje, że nie tylko my odgórnie, ale sami szukają nowych wyzwań – mówił minister i deklarował „że na pewno takie działania będą miały duże wsparcie ze strony ministerstwa”.
Blaski i cienie wojskowego MMA
Sympatycy MMA z radością przyjęli zainteresowanie wojska mieszanymi sztukami walki. Jeden z nich napisał: „ MMA – sposób walki niezmiernie przydatny mundurowym i jednocześnie znakomita forma treningu.”
Medaliści po mistrzostwach we Wrocławiu byli wyróżniani przez dowódców. W Elblągu dowódca 16 Dywizji Zmechanizowanej gen. dyw. Leszek Surawski spotkał się z zawodnikami, którzy reprezentowali 16 Dywizję. Pogratulował im wyników oraz wręczył nagrody. W spotkaniu ze sportowcami wziął też udział prezydent Elbląga Witold Wróblewski.
Droga do mistrzostw
– Sporty walki były w Wojsku Polskim w odwrocie. W tym roku nie było mistrzostw w judo. A przecież żołnierz kojarzy się z siłą – mówi kpt. Włodzimierz Kopeć, laureat Buzdygana z 2010 roku za opracowanie i wprowadzenie do armii systemu walki w bliskim kontakcie. Przyznaje, że z dużą satysfakcją patrzy na osiągnięcia kolegi z Wrocławia, kpt. Macieja Kupryjańczyka, który w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych stworzył pierwszą w Wojsku Polskim sekcję walki w bliskim kontakcie i zorganizował pierwsze zawody.
– Razem sześć lat temu pojechaliśmy do Moskwy. Przekonaliśmy się tam, jak wygląda „jedinoborstwo”, czyli połączenie boksu, kick-boksu z zapasami i judo oraz z ich narodowym sambo. Nie wszystkie reguły w tym sporcie nam się podobały. Po powrocie z Moskwy dużo rozmawiałem z Maciejem i stwierdziliśmy, że jest potrzeba stworzenia podobnej dyscypliny w Wojsku Polskim – wspomina kapitan Kopeć.
W końcu system walki w bliskim kontakcie stał się w wojsku dyscypliną sportową. – Cieszę się, że we Wrocławiu odbyły się pierwsze mistrzostwa. Znalazł się tam wykładowca, pasjonat sportów walki. Dobrał sobie zespół, głównie podchorążych. I, co ważne, miał autorytet w środowiskach sportów walki – dodaje kpt. Włodzimierz Kopeć.
autor zdjęć: arch. Jacka Szustakowskiego
komentarze