Ponad 350 żołnierzy armii polskiej i Bundeswehry bierze udział w ćwiczeniach „Panzer Detachment” w Orzyszu. – Nasz pluton działa w kompanii niemieckiej i odwrotnie. Dzięki temu lepiej poznajemy zasady szkolenia naszych sojuszników – mówi płk Jan Rydz, dowódca 15 Brygady Zmechanizowanej. To pierwsze tego rodzaju szkolenie Polaków z pancerniakami z Niemiec. Potrwa do końca listopada.
Manewry rozpoczęły się już w październiku. – Wcześniej Niemcy razem z Polakami brali udział w ćwiczeniach „Dragon”. Teraz na poligon w Orzyszu przyjechała kolejna rotacja żołnierzy Bundeswehry – mówi por. Edyta Kowalska, oficer prasowy 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej.
W ćwiczeniach bierze udział ponad 130 żołnierzy zza Odry. To przede wszystkim wojskowi z kompanii czołgów 203 Batalionu Pancernego (tzw. Panzerbataillon 203) 21 Brygady Pancernej stacjonującej na co dzień w niemieckim Augustdorf. Razem z nimi przyjechali też żołnierze z niemieckich plutonów: zmechanizowanego i remontowego oraz grup saperskiej i medycznej. Stronę polską reprezentuje 1 kompania z Batalionu Czołgów 15 Giżyckiej Brygady Zmechanizowanej. W sumie w „Panzer Detachment” szkoli się ponad 350 polskich i niemieckich wojskowych. Podczas ćwiczeń żołnierze mają do dyspozycji niemieckie czołgi Leopard 2A6 oraz będące w wyposażeniu 15 Brygady czołgi T-72 M1.
Taktyka i ogień
– Doskonalimy współpracę w działaniach bojowych. Ale manewry to także doskonała okazja do wymiany doświadczeń między żołnierzami – przyznaje por. Kowalska. Tym bardziej, że ćwiczenia odbywają się zarówno według polskich, jak i niemieckich programów szkolenia. – Niemcy na co dzień szkolą się nieco inaczej niż my. Uwarunkowane jest to przede wszystkim możliwościami ich sprzętu. Czołg Leopard 2A6 jest doskonale przystosowany do natarcia, prowadzenia działań opóźniających i obronnych. I pod takie właśnie działania armia niemiecka układa swoje programy – przyznaje płk Jan Rydz, dowódca 15 Brygady.
Oficer dodaje, że programy polskie nie różnią się zasadniczo od niemieckich. – Możliwości naszego czołgu są jednak mniejsze niż Leoparda. I z powodu większych ograniczeń technicznych nie wszystkie elementy, które ćwiczą Niemcy, jesteśmy w stanie ująć w naszych programach – mówi dowódca zawiszaków. Chodzi tu chociażby o zdolności manewrowania i prowadzenia ognia. – Leopard jeździ ponad 30 kilometrów na godzinę do tyłu, a strzelanie wycofującym się z pola działań czołgiem jest standardem. W przypadku naszego czołgu to co prawda też możliwe, ale technicznie bardzo trudne do zrobienia – przyznaje pułkownik.
Wymiana plutonów
Ze względu na różnice sprzętowe zadania żołnierzy podczas „Panzer Detachment” zostały ułożone tak, by mogli je wykonać także Polacy ćwiczący na czołgach T-72 M1. Żołnierze koncentrują się na działaniach taktycznych i ogniowych. Wojskowi zgrywają się na szczeblu plutonu i kompanii, pododdziały zajmują się kierowaniem ogniem w dzień i w nocy oraz strzelaniem bojowym na strzelnicy czołgowej.
Aby szkolenie było jeszcze bardziej efektywne, żołnierze wymienili się plutonami: Polacy działają w ramach niemieckiej kompanii, a pancerniacy z Niemiec zasilili polski pododdział. – Dzięki temu dowódcy plutonów i załóg mogą wymienić się doświadczeniami w jeszcze większym stopniu, bo podczas wykonywania zadania bojowego czy taktycznego – dodaje kpt. Daniel Kubas, dowódca kompanii czołgów.
Polscy żołnierze mogą też dzięki temu poznać niemieckie, nowoczesne Leopardy 2A6. – Nasi czołgiści mają okazję poznać zupełnie inne możliwości i sposób kierowania ogniem. Korzystanie ze sprzętu innego niż ten, na którym pracuje się na co dzień, to bez wątpienia wartość dodana takich wspólnych szkoleń – przyznaje płk Rydz.
Polscy pancerniacy chwalą współpracę z sojusznikami. – To profesjonaliści, ale my, choć mamy nieco słabsze wyposażenie, w niczym nie ustępujemy umiejętnościami naszym niemieckim kolegom – dodaje kpt. Kubas.
To pierwsze takiego rodzaju szkolenie z Niemcami. Wcześniej na podobnych zasadach zawiszacy ćwiczyli z Amerykanami i Francuzami. Podczas ćwiczeń „Puma 15” czołgiści korzystali z amerykańskich Abramsów i francuskich Leclerców.
autor zdjęć: por. Edyta Kowalska
komentarze