Musieli w pełnym umundurowaniu i z obciążeniem pokonać 35-kilometrową trasę, przejść pole minowe i prowadzić nocną obserwację. A wszystko to pod presją czasu. Drużyna z Wyższej Szkoły Oficerskiej wystartowała w jednych z najtrudniejszych zawodów militarnych – Italian Raid Commando. Polacy zajęli drugie miejsce w kategorii szkolnictwo wojskowe.
Zdjęcia z ubiegłorocznej edycji zawodów.
Górskie zawody rozpoznawcze Italian Raid Commando odbyły się po raz trzydziesty. W tym roku do Biususchio we włoskiej Lombardii przyjechało ponad 260 zawodników z 20 państw. Swoje zespoły wystawiły m.in. uczelnie wojskowe oraz jednostki z USA, Niemiec, Cypru, Francji, Holandii, Łotwy i Litwy. Polską armię po raz trzeci z rzędu reprezentowała drużyna z Wyższej Szkoły Oficerskiej we Wrocławiu. W tym roku do Lombardii pojechali: por. Piotr Stykowski oraz podchorążowie trzeciego roku, członkowie sekcji Szkoleń Wysokogórskich WSOWL: Piotr Dąbrowski, Jan Laszuk i Tomasz Haitzmann. – Podczas zmagań zawodnicy musieli wykazać się nie tylko wojskowymi umiejętnościami, lecz także sprawnością fizyczną i odpornością psychiczną – mówi mjr Piotr Szczepański, rzecznik prasowy WSOWL.
Presja czasu
– W tym roku mieliśmy mało czasu na przygotowania. Podchorążowie w ostatnich tygodniach mieli mnóstwo zajęć na uczelni, poza tym przygotowywali się do zawodów użyteczno-bojowych. W międzyczasie odbywali praktyki zawodowe w jednostkach wojskowych – przyznaje opiekun drużyny, por. Piotr Stykowski. – Postawiliśmy na indywidualne treningi, głównie biegowe – uzupełnia kpt. pchor. Piotr Dąbrowski.
Zmagania wojskowych rozpoczęły się od zajęć na strzelnicy. Zawodnicy mierzyli z broni krótkiej Berreta M9 w różnych postawach: stojącej, klęczącej oraz celując ze słabszej ręki. Następnie strzelali z karabinka szturmowego ARX 160 oraz karabinu wyborowego SAKO TRG-21. W 35-kilometrową trasę zawodnicy ruszyli późnym wieczorem. – W odstępach dziesięciominutowych do rajdu włączały się kolejne drużyny. Pierwsza wystartowała o 22.30, a ostatnia około drugiej w nocy – opowiada pchor. Dąbrowski. Polski zespół rozpoczął bieg czterdzieści minut po północy.
Zdjęcia z ubiegłorocznej edycji zawodów.
Zawodnicy biegli w umundurowaniu z plecakami ważącymi minimum 10 kilogramów. Ze sobą mogli zabrać m.in. jedzenie, picie, scyzoryk, latarkę, GPS oraz ciepłą kurtkę. – Rajd Commando to jedne z najtrudniejszych zawodów wojskowych w Europie. Trzeba pokonać trudny teren w ograniczonym czasie. Różnice wysokości na trasie zawodów wynosiły około 1200 metrów – mówi por. Stykowski. – W ubiegłym roku trasa miała 40 kilometrów, teraz dystans nieznacznie zmniejszono, ale wysiłek ciągle jest ogromny – dodaje. Oficer we włoskim rajdzie wystartował po raz drugi.
Niemal wszystkie zadania zawodnicy wykonywali pod presją czasu. Tak było m.in. podczas prowadzenia obserwacji przy użyciu noktowizji. Zawodnicy musieli stworzyć szkic terenu i składać raporty o zauważonym przeciwniku. To jednak nie wszystko. Podczas kolejnego zadania wojskowi, używając materiału wybuchowego, musieli zwalić na drogę drzewa, a wycofując się, mieli wybrać najbezpieczniejszy sposób na przejście pola minowego.
Zadanie dla snajpera
– Na następnym etapie rajdu nasza drużyna została podzielona na dwa zespoły. Pierwszy musiał wykonać zadania snajperskie, drugi zespół wzywał wsparcie ogniowe zgodnie z procedurami „Call for fire” oraz wykonał szturm na budynek zajęty przez przeciwnika – mówi pchor. Dąbrowski. – To dla mnie najciekawsza część zawodów – przyznaje.
Wojskowi studenci musieli obliczyć ustawienie karabinu wyborowego, biorąc poprawkę na różnicę wysokości, kierunek i prędkość wiatru oraz odległość. – To zadanie okazało się dla nas najtrudniejsze. Podchorążowie musieli na podstawie mapy określić azymut, szacować różnicę między wniesieniami, a na koniec, korzystając z tabel, wykonać obliczenia dla konkretnego rodzaju broni – tłumaczy por. Stykowski. – Oceniana była poprawność nastawu broni i czas wykonania zadania. Na zadanie snajperskie zawodnicy mieli nie więcej niż osiem minut.
Zdjęcia z ubiegłorocznej edycji zawodów.
Podchorążowie musieli też udowodnić, że wiedzą, jak udzielać pierwszej pomocy w warunkach bojowych. – Rajd Commando to doskonała okazja, by podchorążowie zweryfikowali swoje umiejętności na arenie międzynarodowej. Przyszli dowódcy mogą podpatrzeć sposoby działania innych armii. Przechodzą tu próbę stresu i wytrzymałości. A to na pewno im się przyda w dalszej służbie – podkreśla opiekun grupy.
Na podium
Polacy wystartowali jako 34. zespół, ale na metę dotarli w piątej kolejności. Oznacza to, że drużyna WSOWL ukończyła rajd z najlepszym czasem. – Zaliczenie trasy i wykonanie wszystkich zadań zajęło nam około 12 godzin. I choć byliśmy najszybsi, to po podliczeniu punktów okazało się, że zajmujemy drugie miejsce w kategorii szkolnictwo wojskowe – wyjaśnia podchorąży. Pierwszą lokatę wywalczyli kadeci z Hamburga.
Dwa lata temu podchorążowie z Wrocławia również zajęli drugie miejsce. W 2015 roku zdobyli pierwszą lokatę.
autor zdjęć: arch. UNUCI Lombardia
komentarze