Załoga Mi-14PŁ zrzuciła do morza pławę sygnalizacyjną. W ten sposób oznaczony został cel. Wkrótce śmigłowiec pojawił się w tym miejscu raz jeszcze, tym razem już po to, by zaatakować za pomocą bomby głębinowej. Tak właśnie lotnicy morscy ćwiczyli w okolicach Ustki walkę z okrętem podwodnym.
Okręt podwodny to wyjątkowo wymagający przeciwnik. Zwłaszcza na Bałtyku, który choć niezbyt głęboki, charakteryzuje się nietypową hydrologią. Woda układa się tutaj w wiele warstw o zmiennej temperaturze i zasoleniu, co utrudnia rozchodzenie się dźwięku. Dla operatorów systemów poszukiwawczo-uderzeniowych to prawdziwa udręka. – Śmigłowce Mi-14PŁ mogą wykrywać i śledzić okręt podwodny używając stacji hydroakustycznej, detektora anomalii magnetycznych oraz wyrzucanych do wody pław radiohydroakustycznych – przypomina kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik prasowy Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Pierwsze z tych urządzeń wysyła sygnał, który odbija się od podwodnych obiektów i wraca do operatora, drugie namierza okręt rejestrując zmiany w polu magnetycznym ziemi, trzecie natomiast zbiera emitowane przez niego sygnały. Operator, zwany też oficerem taktycznym, namierza przeciwnika, śmigłowiec podąża jego śladem, a potem zwykle dochodzi do ataku. I właśnie ostatni z tych elementów ćwiczyła w okolicach Ustki załoga jednej z „czternastek”.
Pierwszym krokiem było wypuszczenie do morza pławy sygnalizacyjnej. Dla lotników miała ona stanowić cel. Wkrótce śmigłowiec pojawił się nad celem ponownie, tym razem już by zrzucić bombę głębinową PŁAB-250-120. Procedura została powtórzona kilkakrotnie. – W sumie zrzuciliśmy trzy bomby – mówi por. nawig. Krystian Gutkowski, oficer taktyczny z załogi Mi-14PŁ.
PŁAB-250-120 waży nieco ponad 120 kilogramów. W zależności od rodzaju zapalnika wybucha, kiedy zetknie się z celem, w reakcji na emitowane przez okręt podwodny pole akustyczne, lub magnetyczne, bądź gdy ciśnienie wokół osiągnie odpowiednią wartość. – Nasz śmigłowiec może również przenosić torpedę MU-90 i jest to broń dużo bardziej precyzyjna niż bomby głębinowe – przyznaje por. Gutkowski. Bomba nie podąża za celem, nie ma urządzeń, które ją na niego naprowadzają. – Aby zagrozić okrętowi, musimy znaleźć się bezpośrednio nad nim – przypomina oficer. Ale i bomba ma swoje zalety. – Osiągnięcie celu wcale nie musi być jednoznaczne z zatopieniem wrogiej jednostki. Wystarczy, że zademonstrujemy swoją obecność, determinację, a tym samym nakłonimy przeciwnika, by zrezygnował z zamiarów – wyjaśnia por. Gutkowski. – Za pomocą bomby możemy go z danego akwenu wypłoszyć – dodaje.
Śmigłowce Mi-14PŁ należą do podstawowego wyposażenia sił przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP). – Do niedawna Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej miała osiem takich maszyn. Z powodu wyczerpania resursu cztery z nich trzeba było jednak wycofać. Resurs pozostałych upływa pod koniec 2021 roku – informuje kmdr ppor. Cichy. Do prowadzenia działań ZOP w lotnictwie morskim przeznaczone są jeszcze cztery śmigłowce pokładowe SH-2G oraz samolot patrolowy Bryza Bis. Jeśli chodzi o okręty, takie zdolności mają dwie fregaty rakietowe ORP „Gen. T. Kościuszko” i ORP „Gen. K. Pułaski” oraz korweta ORP „Kaszub”.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze