Przez Morze Bałtyckie trzeba przeprowadzić konwój statków. Tymczasem w każdej chwili mogą go zaatakować okręt podwodny i samoloty nieprzyjaciela. Z takimi zagrożeniami zmagają się jednostki natowskiego zespołu SNMG1 oraz polskie fregaty i korweta, które od wtorku biorą udział we wspólnych ćwiczeniach.
Okręty Stałego Zespołu Sił NATO Grupy 1 (SNMG1) pojawiły się w Polsce w piątek po południu. Do portu w Gdyni zawinęły fregaty rakietowe z Norwegii – HnoMS „Otto Sverdrup”, Portugalii – NRP „Francisco de Almeida” i Kanady – HMCS „Charlottetown”. Towarzyszył im niemiecki okręt zaopatrzenia FGS „Rhoen”. – To robocza wizyta. Strefa działania zespołu obejmuje całą północną część Europy i Oceanu Atlantyckiego aż po kontynent amerykański. Okręty nie tylko strzegą bezpieczeństwa szlaków żeglugowych, ale też demonstrują obecność NATO. Dlatego odwiedziny sojuszniczych portów mają ważny wymiar dyplomatyczny – wyjaśnia kmdr ppor. Radosław Pioch z 3 Flotylli Okrętów w Gdyni, która była gospodarzem wizyty. Jednak obecność zespołu w tym rejonie akurat teraz nie jest przypadkowa. W ostatnim czasie na Bałtyku bardzo aktywne są rosyjska marynarka i lotnictwo. W lipcu na przykład siły morskie Federacji wzięły udział we wspólnych ćwiczeniach z okrętami chińskimi. Z kolei za kilka dni na terytorium Białorusi rozpoczynają się zakrojone na szeroką skalę manewry pod kryptonimem „Zapad”. NATO chce wysłać na wschód jasny sygnał: „jesteśmy i czuwamy”.
Okręty Sojuszu gościły w Gdyni przez niespełna cztery dni. W tym czasie dowódca zespołu złożył oficjalną wizytę w 3 Flotylli, a marynarze rozegrali z kolegami z Polski mecz piłki nożnej. Jednak wizyta nie była tylko kurtuazyjna. Dziś rano, kiedy jednostki opuściły Gdynię, dołączyły do nich fregaty rakietowe z Niemiec i Holandii oraz okręty, stanowiące trzon polskich sił morskich – fregaty ORP „Gen. T. Kościuszko” i ORP „Gen. K. Pułaski”, korweta poszukiwania okrętów podwodnych ORP „Kaszub” oraz okręt podwodny „Bielik”. Potem rozpoczęły się wspólne ćwiczenia na Bałtyku.
– Naszym głównym zadaniem jest przeprowadzenie operacji osłony strategicznego transportu morskiego – mówi kmdr ppor. Łukasz Zaręba, dowódca korwety ORP „Kaszub”. Załogi jednostek za przeciwnika mają okręt podwodny, który stara się niepostrzeżenie do nich podejść i zaatakować. Ale zagrożenie może przyjść także z powietrza. Marynarze muszą odpierać symulowane ataki samolotów nieprzyjaciela z użyciem artylerii i broni rakietowej. Rola wrogiego lotnictwa przypadła załodze samolotu morskiego Bryza. – Do tego dochodzą strzelania, zarówno do celów nawodnych, jak i powietrznych – zapowiada kmdr ppor. Zaręba. Żołnierze strzelają do rozstawionych na morzu tarcz oraz wystrzeliwanych z pokładu albo zrzucanych z samolotu imitatorów.
Ćwiczenia z okrętami SNMG1 są szczególnie ważne dla załogi fregaty ORP „Gen. K. Pułaski”. Ostatnie miesiące okręt spędził w stoczni, gdzie był poddawany kompleksowemu remontowi. Teraz wraca do linii. – Zanim dołączymy do grupy, będziemy realizować poszczególne elementy tak zwanego zadania O2. To sprawdzian, który co pewien czas muszą przejść wszystkie załogi. Przynosi on odpowiedź na pytanie, czy okręt jest zdolny do samodzielnego działania na morzu – wyjaśnia kmdr por. Paweł Werner, dowódca ORP „Pułaski”. O2 wiąże się między innymi z manewrowaniem, nawiązywaniem i prowadzeniem łączności, walką z symulowanym pożarem i przebiciem kadłuba.
Po zaliczeniu sprawdzianu fregata rozpocznie ćwiczenia z innymi jednostkami. Kmdr por. Werner przyznaje, że to cenne doświadczenie. To nie są pierwsze zadania, które okręt wykonuje wspólnie z siłami morskimi tak odległych krajów jak Portugalia czy Kanada. – Regularnie bierzemy udział w dużych, międzynarodowych manewrach. Przede wszystkim w 2006 i 2008 ORP „Pułaski” sam wchodził w skład zespołu NATO. Wcześniej przez trzy lata przygotowywaliśmy się do misji, wykonując zadania z okrętami pływającymi pod natowską banderą. Byliśmy w zespole trochę takim wolnym strzelcem – wspomina kmdr por. Werner.
Ćwiczenia z SNMC1 potrwają do czwartku.
autor zdjęć: kmdr ppor. Radosław Pioch
komentarze