Bieg patrolowy zakończony strzelaniem na celność, kierowanie ogniem plutonu, ewakuacja uszkodzonego pojazdu oraz marszobieg na orientację – to tylko część z zadań, jakie musieli wykonać żołnierze podczas zawodów użyteczno-bojowych dla pododdziałów zmotoryzowanych i zmechanizowanych 12 Dywizji. Na poligonie w Drawsku rywalizowało ponad 200 osób.
– Zawody użyteczno-bojowe pododdziałów zmotoryzowanych i zmechanizowanych w 12 Dywizji odbywają się od wielu lat. Zauważyliśmy, że rywalizacja pomiędzy pododdziałami doskonale wpływa na poziom wyszkolenia wojska. Żołnierzy nie trzeba do tych zawodów namawiać ani motywować, oni po prostu chcą być najlepsi – mówi mjr Marcel Podhorodecki, oficer prasowy 12 Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej.
Przygotowania do dywizyjnych zawodów rozpoczęły się już pod koniec ubiegłego roku. Żołnierze trenowali np. na siłowniach i w salach gimnastycznych, ale też powtarzali procedury. – Znaliśmy wcześniej regulamin zawodów, więc staraliśmy się przygotować jak najlepiej. Ale niektórych rzeczy nie da się przewidzieć – przyznaje ppor. Dawid Haraszczuk, dowódca plutonu zmotoryzowanego z 12 Brygady Zmechanizowanej. – W trakcie zawodów nie pomagała nam mroźna pogoda i bardzo dużo śniegu. A konkurencja była bardzo silna – dodaje oficer.
Do rywalizacji stanęło sześć plutonów, czyli ponad 200 osób. Pierwszego dnia oceniana była siła żołnierzy. – Wystartowaliśmy z konkurencją „przeciąganie liny”. Poszczególne drużyny z jednego plutonu rywalizowały z kolegami z innych pododdziałów. Tu nie daliśmy nikomu szans i zgarnęliśmy najwięcej punktów – opowiada ppor. Artur Nietupski, dowódca plutonu zmechanizowanego z 1 Lęborskiego Batalionu Zmechanizowanego z 7 Brygady Obrony Wybrzeża.
Żołnierze musieli pokonać także pętlę taktyczną oraz kilkanaście konkurencji, które przygotowali dla nich organizatorzy. – Chyba najtrudniejszy dla wszystkich był pieg patrolowy ze strzelaniem – przyznaje mjr Podhorodecki. Ważna była celność i skupienie. Wojskowi musieli w jak najkrótszym czasie pokonać dystans 3 kilometrów, a potem trafić do oddalonego o 100 metrów celu. – To nie było proste zadanie, bo biegliśmy z pełnym oporządzeniem, a więc z kamizelką, w hełmie oraz z etatowym uzbrojeniem. Waga tego wyposażenia wahała się od kilku do nawet kilkunastu kilogramów, np. w przypadku celowniczego granatnika przeciwpancernego – opowiada ppor. Haraszczuk. Oficer od roku dowodzi plutonem i po raz pierwszy startował w zawodach użyteczno-bojowych. – Trasa była zróżnicowana, biegliśmy w śniegu i po drodze, były też podbiegi i zbiegi z górek. A potem mimo zmęczenia trzeba było wykazać się na strzelnicy – dodaje dowódca plutonu. Wyjaśnia też, że zmęczony strzelec musi przede wszystkim wykazać się zdolnością kontrolowania strzału przy przyspieszonym i płytszym oddechu.
Ale zadań było znacznie więcej. Kolejna konkurencja polegała na pokonywaniu w maskach przeciwgazowych skażonego terenu oraz wykazaniu się znajomością zasad ewakuacji rannego z pola walki. – Liczył się czas, ale i technika działania. Sędziowie oceniali np. to, czy nie zapomnieliśmy o ubezpieczaniu ogniem tych, którzy prowadzili ewakuację – wspominają żołnierze.
Czas był też ważny podczas kolejnych zadań. Trzeba było np. rozpoznać sylwetki sprzętu wojskowego armii innych państw czy nawiązać łączność. Najwięcej punktów natomiast można było zdobyć podczas kierowania ogniem plutonu w obronie. – To przede wszystkim sprawdzian dla dowódców plutonów i drużyn, którzy umiejętnie muszą wskazywać priorytetowe cele, czyli takie, które najbardziej zagrażają broniącemu się pododdziałowi. Ale tu liczył się także refleks i celność każdego żołnierza, bo przecież to oni trafiali do celów – podkreśla ppor. Haraszczuk.
Dużo wysiłku kosztowała wszystkich kolejna konkurencja. W jak najkrótszym czasie trzeba było ewakuować z drogi ważącą ponad pięć ton wojskową ciężarówkę. Pojazd z wyłączonym silnikiem i na biegu jałowym żołnierze musieli przepchnąć aż 400 metrów, a część tej trasy… biegła pod górkę. – Liczyła się nie tylko siła żołnierzy i ich wytrzymałość, lecz także dobra organizacja ewakuacji – przyznaje ppor. Nietupski. Jego pluton z tym zadaniem poradził sobie najlepiej.
Zawody zamykał bieg na orientację. – Nie wiedzieliśmy, jaki dystans będziemy musieli pokonać. A to zawsze jest dodatkowym utrudnieniem. Inaczej rozkłada się siły biegnąc trzy kilometry, a inaczej, gdy do pokonania jest piętnaście – mówią zawodnicy. To właśnie ta konkurencja sprawiła największą trudność żołnierzom z Lęborka. – Część trasy musieliśmy pokonać po ośnieżonym lotnisku, a na horyzoncie nie było widać żadnego celu. Dziwne wrażenie, jakbyśmy biegli w miejscu – opowiada ppor. Nietupski. Punktacja z tej konkurencji przesądziła o zwycięstwie żołnierzy ze Szczecina. – Wiedzieliśmy, że tracimy zaledwie trzy punkty do kolegów z 7 Brygady Obrony Wybrzeża, więc musieliśmy dać z siebie wszystko. Dlatego cały dystans biegliśmy. Nie poświęciliśmy nawet jednego metra na odpoczynek i udało się. Zdobyliśmy pierwsze miejsce – mówi ppor. Haraszczuk.
W ostatecznej klasyfikacji pierwsze miejsce wywalczył pluton zmotoryzowany z 12 Brygady Zmechanizowanej, a drugie pluton zmechanizowany z 7 Brygady Obrony Wybrzeża. Żołnierze z obu pododdziałów będą reprezentować 12 Dywizję Zmechanizowaną podczas zawodów użyteczno-bojowych Wojska Polskiego, które odbędą się w marcu na poligonie w Biedrusku.
autor zdjęć: por. Bartłomiej Kulesza / 12SDZ
komentarze