Najpierw manewrowanie w szykach, potem odpieranie symulowanego ataku z powietrza – tak wyglądał program passeksu, w którym udział wzięły okręty z Polski, Holandii i Danii. Ćwiczenia odbyły się nieopodal Gdyni. I chociaż trwały zaledwie kilka godzin, marynarze podkreślają, że nawet tak krótki trening ma swoją wartość.
W poniedziałek rano gdyński port opuściły fregaty HNLMS „Tromp” z Holandii i HDMS „Esbern Snare” z Danii. Okręty współtworzą obecnie stały natowski zespół SNMG1. Tuż przed weekendem zawinęły do Gdyni, by uzupełnić zapasy. Zgodnie z planem postój był jednak krótki. W ślad za nimi na morze wyszły dwie jednostki 3 Flotylli Okrętów: fregata rakietowa ORP „Gen. K. Pułaski”, a także korweta ZOP ORP „Kaszub”. Niebawem załogi rozpoczęły wspólne ćwiczenia. – Podczas pierwszego epizodu trenowaliśmy manewrowanie w szykach, w drugim skupiliśmy się na wspólnym odpieraniu symulowanego uderzenia lotniczego – wyjaśnia kmdr por. Łukasz Zaręba, dowódca „Pułaskiego”. Załogi prowadziły przy tym łączność zgodnie z procedurami NATO.
Ćwiczenia trwały kilka godzin. Potem okręty rozdzieliły się i ruszyły do kolejnych zadań. Fregaty z SNMG1 obrały kurs na Kopenhagę, gdzie zgodnie z planem złożą oficjalną wizytę. „Pułaski” i „Kaszub” popłynęły na spotkanie statku BBC „Pearl”, który transportował do Gdyni zakupione w Korei Południowej czołgi K2 i armatohaubice K9. Polskie okręty zapewniły mu eskortę.
Marynarze zgodnie podkreślają, że podobne treningi, choć trwają krótko, mają swoją wartość. – Dla nas są ważne z kilku powodów. Po pierwsze podtrzymują sprawność bojową naszych załóg. Zespół musi pozostawać w ciągłej gotowości do działania, ponieważ stanowi część Sił Odpowiedzi NATO. Po drugie takie szkolenia pomagają zgrywać siły różnych państw, choćby pod kątem procedur związanych z taktyką i łącznością. Oczywiście Sojusz ma wypracowane procedury wspólne dla wszystkich członków, ale funkcjonowanie wszelkich mechanizmów warto sprawdzać w praktyce – zaznacza kmdr por. Maciej Matuszewski, polski oficer, który od lipca pełni funkcję szefa sztabu SNMG1. A kmdr ppor. Zaręba dodaje, że ćwiczenia, nawet krótkie, to również sposób na zaznaczenie sojuszniczej obecności na Bałtyku. Jeszcze bardziej widocznej, odkąd w lutym Rosja zaatakowała Ukrainę.
I rzeczywiście poniedziałkowy passex był kolejnym tego typu przedsięwzięciem w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Pod koniec listopada SNMG1 wspomagany przez francuską fregatę FS „Chevalier Paul” ćwiczył u polskich wybrzeży z kilkoma jednostkami 3 Flotylli. Współpracowały z nimi lotnictwo bojowe i Morska Jednostka Rakietowa. W marcu ORP „Gen. K. Pułaski” i patrolowiec ORP „Ślązak” ćwiczyły z amerykańskimi niszczycielami USS „Donald Cook” i USS „Forrest Sherman”, w styczniu zaś te same okręty przeprowadziły passex z holenderskim desantowcem HNLMS „Rotterdam”. Takich przypadków było więcej. Do tego sojusznicze jednostki, zarówno te operujące w zespołach NATO, jak i poza nimi, kilkukrotnie zawijały do portów w Gdyni i Świnoujściu.
autor zdjęć: Damian Przybysz / 3 FO
komentarze