moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Parasol nad Morzem Bałtyckim

Desant morski w Ustce, przerzut wojsk NATO na Gotlandię, do tego walka z okrętami podwodnymi czy odpieranie uderzeń z powietrza – tegoroczny Baltops stanowił prawdziwy pokaz sojuszniczej siły. W ćwiczeniach wzięło udział ponad 50 okrętów, kilkadziesiąt samolotów oraz dziewięć tysięcy marynarzy i żołnierzy innych rodzajów sił zbrojnych.

Najpierw do akcji wkroczyli Amerykanie. Z pokładu potężnego desantowca USS „New York” poderwały się zmiennowirnikowce V-22 Osprey, które przerzuciły na poligon pod Ustką pododdziały Marines. Tym razem żołnierze mieli się wcielić w rolę sił OPFOR. Innymi słowy – podegrać przeciwnika dla wojsk NATO. Zajęli wyznaczone wcześniej pozycje i czekali na rozwój wypadków. Nazajutrz rozpoczął się desant morski. Kolejni wojskowi opuszczali pokłady desantowców z USA i Hiszpanii. Ku poligonowi ruszył między innymi poduszkowiec LCAC. W okolicach plaży zacumował też polski okręt transportowo-minowy ORP „Poznań”. – Jeszcze w Świnoujściu na naszym pokładzie zaokrętowanych zostało 40 żołnierzy rumuńskiej piechoty morskiej z pięcioma łodziami Zodiac. Oprócz nich mieliśmy na burcie pluton zmechanizowany z 7 Brygady Obrony Wybrzeża i dwa pływające transportery PTS-M – wyjaśnia kmdr ppor. Cyprian Nosewicz, dowódca ORP „Poznań”. Wkrótce obydwa pododdziały znalazły się na poligonie. Tam każdy z nich dołączył do wyznaczonej wcześniej hiszpańskiej kompanii i ruszył w głąb lądu. W szczytowym momencie w operację było zaangażowanych około 3000 marynarzy i żołnierzy. Po zakończonych działaniach pododdziały piechoty morskiej wróciły na okręty. Jednostki ruszyły dalej.

REKLAMA

Desant w Ustce był zaledwie jedną z odsłon „Baltopsa”. Przedsięwzięcia wyjątkowego, przede wszystkim ze względu na skalę. Tegoroczna edycja manewrów była największa w historii. Wzięło w niej udział ponad 50 okrętów. Wśród nich znalazło się największe zgrupowanie desantowców, jakie kiedykolwiek weszło na Bałtyk. – Okręty utworzyły cztery grupy desantowe. Pierwsza została zbudowana wokół holenderskiego HNLMS „Johan de Witt”, w drugiej operowały jednostki ze Stanów Zjednoczonych – USS „New York” i USS „Wasp”, w trzeciej hiszpański desantowiec ESPS „Juan Carlos I”, klasyfikowany też niekiedy jako mały lotniskowiec, wreszcie w czwartej francuski FS „Mistral”. Nasz okręt został przyporządkowany do grupy z „Juanem Carlosem” – wylicza kmdr ppor. Nosewicz. Początkowo ORP „Poznań” miał wziąć udział w dwóch operacjach desantowych. Pierwsza została zaplanowana w okolicach łotewskiego Ventspils. Tam jednak pogoda pokrzyżowała uczestnikom szyki. – Przez kilka dni zmagaliśmy się ze sztormem, więc podejście do poligonu okazało się niemożliwe – wspomina kmdr ppor. Nosewicz. Ostatecznie jednak część wojsk z USA i Hiszpanii została przerzucona na ląd za pomocą śmigłowców.

Amerykańscy marines lądowali też na Gotlandii. Ta szwedzka wyspa ma kluczowe znaczenie, jeśli chodzi o kontrolowanie żeglugi na Bałtyku. Kilka lat temu Szwedzi reaktywowali stacjonujący tam niegdyś Regiment Gotlandzki, zaś NATO regularnie ćwiczy szybkie przemieszczanie wojsk w ten region. W podobnych operacjach kilkakrotnie brali udział żołnierze 6 Brygady Powietrznodesantowej. Tak było i tym razem. Polacy wraz ze sprzętem i zapasami amunicji wyruszyli do Szwecji na pokładach dwóch samolotów – C-130 Hercules i C-295 CASA. Już na miejscu zostali przerzuceni na poligon Tofta. Kolejne dni upłynęły na zgrywaniu pododdziałów z trzech państw. Polacy na przykład we współpracy ze szwedzkimi czołgami Leopard ćwiczyli kierowanie ogniem w obronie i natarciu. – Spadochroniarze mieli także okazję wykonać strzelania z PPK Spike do celów nawodnych – informuje ppor. Magdalena Trzebińska-Gawin, rzecznik 6 BPD.

Tymczasem gorąco było na pełnym morzu, gdzie działała cała armada okrętów bojowych. Wśród nich znalazła się polska fregata rakietowa ORP „Gen. K. Pułaski”. Weszła ona w skład grupy zadaniowej, którą współtworzyły jednostki z Hiszpanii, Danii, Francji i Niemiec. Tam też operował kolejny polski okręt – zbiornikowiec ORP „Bałtyk”. – Realizowaliśmy całe spektrum zadań – przyznaje kmdr por. Tomasz Teległów, dowódca „Pułaskiego”. – Prowadziliśmy walkę z niemieckim okrętem podwodnym 212, który zamierzał zniszczyć nasze jednostki zaopatrzeniowe. Odpieraliśmy również uderzenia okrętów nawodnych. Tutaj w rolę przeciwnika wcieliły się między innymi niewielkie jednostki norweskie i szwedzkie. Podczas tych epizodów Polacy mieli okazję dowodzić zespołem. Rozdzielaliśmy zadania pomiędzy poszczególne okręty i śmigłowce pokładowe, koordynowaliśmy ich działania – dodaje oficer. Fregaty odpierały też uderzenia z powietrza. A na niebie podczas „Baltopsa” działo się naprawdę sporo. W ćwiczeniach wzięło udział kilkadziesiąt różnego typu statków powietrznych. Przeciwnik był również aktywny w domenie cybernetycznej. Załogi okrętów musiały radzić sobie z różnego rodzaju zakłóceniami. Wszystko po to, by utrzymać panowanie nad szlakami żeglugowymi i zabezpieczyć operacje desantowe.

Pełne ręce roboty miały także załoga i obsługa techniczna śmigłowca SH-2G, która na czas ćwiczeń zaokrętowana została na „Pułaskim”. – Braliśmy udział w poszukiwaniach okrętu podwodnego. Nasz śmigłowiec może wykorzystywać do tego wyrzucane do wody sonoboje oraz MAD, czyli detektor anomalii magnetycznych – wyjaśnia kmdr ppor. Krzysztof Szkrobol, oficer-nawigator SH-2G. Załoga wykonała strzelania z karabinu pokładowego do celów na lądzie, ale też ubezpieczała okręty, podczas gdy te uzupełniały zapasy na morzu. Miała wreszcie okazję lądować na kilku innych okrętach, choćby „Juanie Carlosie” albo fregatach z Hiszpanii – „Juan de Borbon” czy Danii – HDMS „Peter Willemoes”. – Każdy pokład jest inny. Procedury obowiązujące podczas podchodzenia do lądowisk czasem się od siebie różnią. Wykorzystujemy więc każdą okazję, by gromadzić kolejne doświadczenia – przyznaje oficer.

Polska miała również swojego reprezentanta w siłach przeciwminowych. W „Baltopsie” wziął udział trałowiec ORP „Necko”. Dołączył on do grupy operującej pod szyldem Baltronu, czyli zespołu przeciwminowego państw bałtyckich. – Na czele grupy stanął łotewski okręt dowodzenia „Virsaitis”. Ponadto współpracowaliśmy z niszczycielami min z Niemiec, Belgii oraz Norwegii. W tej stawce byliśmy jedynym trałowcem. Na samo trałowanie organizatorzy położyli jednak spory nacisk – zaznacza kmdr ppor. Kamil Kalina, dowódca ORP „Necko”. Specjalnie z myślą o polskiej jednostce na Zatoce Ryskiej rozmieszczone zostały ćwiczebne miny kontaktowe. W innych rejonach było podobnie. Można w tym dostrzec pochodną wniosków wyciągniętych z wojny w Ukrainie. Obydwie strony konfliktu nader chętnie używają na Morzu Czarnym tradycyjnych min kotwicznych. – Trałowanie to szybki sposób na ich usunięcie – podkreśla kmdr ppor. Kalina. Okręt przechodzi przez zagrodę, podcina liny mocujące, a miny wypływają na powierzchnię, gdzie są rozstrzeliwane. – Łącznie na morzu spędziliśmy dwa tygodnie. Ćwiczenia zaczęliśmy na Litwie, a skończyliśmy w okolicach Niemiec. Przeszliśmy 2100 Mm. „Baltops” okazał się bardzo ciekawym doświadczeniem. Zgodnie zresztą z oczekiwaniami – podsumowuje kmdr ppor. Kalina.

W podobnym tonie wypowiadają się też inni uczestnicy. Ćwiczenia stały się kolejną okazją do budowania interoperacyjności, która stanowi fundament NATO. Sojusz pokazał, że jest w stanie przerzucić na Bałtyk duże siły. I niekoniecznie musi się to odbywać w związku z artykułem 5. Punktem wyjścia do scenariusza nie był bowiem wybuch wojny, ale narastający kryzys, któremu należy zapobiec. A jeśli nie uda się go wygasić, trzeba być gotowym do walki – już zgodnie z zasadą kolektywnej obrony.

„Baltops” to największe i najstarsze ćwiczenia Sojuszu na Bałtyku. Ich historia sięga lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Manewry prowadzone są pod przewodnictwem Marynarki Wojennej USA w Europie i Afryce oraz STRIKFORNATO, czyli Dowództwa Morskich Sił Uderzeniowych i Wsparcia NATO.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: Marek/ RCI Gdynia, mar. Bartłomiej Baranowski/ 272

dodaj komentarz

komentarze


Podziękowania dla żołnierzy reprezentujących w sporcie lubuską dywizję
 
Szkoleniowa pomoc dla walczącej Ukrainy
Wielkie inwestycje w krakowskim szpitalu wojskowym
Rekordowa obsada maratonu z plecakami
Wybiła godzina zemsty
Transformacja wymogiem XXI wieku
W obronie Tobruku, Grobowca Szejka i na pustynnych patrolach
Zmiana warty w PKW Liban
Nasza broń ojczysta na wyjątkowej ekspozycji
Selekcja do JWK: pokonać kryzys
Użyteczno-bojowy sprawdzian lubelskich i szwedzkich terytorialsów
Homar, czyli przełom
Bój o cyberbezpieczeństwo
Mniej obcy w obcym kraju
„Siły specjalne” dały mi siłę!
Srebro na krótkim torze reprezentanta braniewskiej brygady
Cele polskiej armii i wnioski z wojny na Ukrainie
Sejm pracuje nad ustawą o produkcji amunicji
Pożegnanie z Żaganiem
Medycyna „pancerna”
Ogień Czarnej Pantery
Polsko-ukraińskie porozumienie ws. ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej
„Jaguar” grasuje w Drawsku
Czarna Dywizja z tytułem mistrzów
Jesień przeciwlotników
Szwedzki granatnik w rękach Polaków
Trzy medale żołnierzy w pucharach świata
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Ustawa amunicyjna podpisana przez prezydenta
Olympus in Paris
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Trudne otwarcie, czyli marynarka bez morza
Więcej pieniędzy za służbę podczas kryzysu
Druga Gala Sportu Dowództwa Generalnego
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
„Szczury Tobruku” atakują
Co słychać pod wodą?
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Terytorialsi zobaczą więcej
Czworonożny żandarm w Paryżu
Polskie „JAG” już działa
Operacja „Feniks”. Żołnierze wzmocnili most w Młynowcu zniszczony w trakcie powodzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
„Feniks” wciąż jest potrzebny
Karta dla rodzin wojskowych
Determinacja i wola walki to podstawa
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Aplikuj na kurs oficerski
Setki cystern dla armii
„Nie strzela się w plecy!”. Krwawa bałkańska epopeja polskiego czetnika
Wojsko otrzymało sprzęt do budowy Tarczy Wschód
Zyskać przewagę w powietrzu
Olimp w Paryżu
Nowe Raki w szczecińskiej brygadzie
Donald Tusk po szczycie NB8: Bezpieczeństwo, odporność i Ukraina pozostaną naszymi priorytetami
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Kluczowa rola Polaków
Ustawa o zwiększeniu produkcji amunicji przyjęta
Ostre słowa, mocne ciosy
Fundusze na obronność będą dalej rosły
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO