Na co dzień są niemal niewidoczni, jednak bez nich pododdziały zmechanizowane, zmotoryzowane czy pancerne nie mogłyby skutecznie operować. Niemal 1200 żołnierzy wojsk inżynieryjnych i chemicznych z 12 państw spotkało się w Drawsku Pomorskim, aby wymienić się doświadczeniami i pracować nad interoperacyjnością. A wszystko to w ramach 16. już edycji ćwiczeń „Euretex”.
Zbudować zaporę inżynieryjną, pokonać ją, rozpoznać dno rzeki, zaminować teren, przeprowadzić dekontaminację skażonego sprzętu czy zneutralizować niewybuchy – to tylko niektóre z zadań, które podczas „Eureteksu” realizowali wojskowi z aż 12 państw. Zorganizowane przez Eurokorpus ćwiczenia odbyły się w Drawsku Pomorskim. Aby wziąć w nich udział, na poligonie stawiło się niemal 1200 żołnierzy wojsk inżynieryjnych i chemicznych wyposażonych w 400 jednostek sprzętu.
– Saperzy, nurkowie, żołnierze wojsk chemicznych, służby hydrometeorologicznej czy geografii wojskowej, których zadaniem jest wsparcie walczących poddziałów, zazwyczaj są gdzieś w tle. A te ćwiczenia, jedyne w całym NATO realizowane na taką skalę, pozwalają im wymienić się doświadczeniami, tym samym budować interoperacyjność – mówi gen. broni Piotr Błazeusz, dowódca Eurokorpusu.
Początkowo zaangażowani do działania żołnierze szkolili się w niewielkich grupach, zgodnie ze swoimi specjalnościami. Z każdym dniem jednak poziom trudności wzrastał. – Przykładowo, na początku wojskowi z kilku państw budowali zapory inżynieryjne, a zadaniem kolejnych było ich pokonanie, choć nie mieli informacji, jak są one skonstruowane – opisuje dowódca Eurokorpusu. – Natomiast nurkowie pracowali w zespołach mieszanych. Podczas tych ćwiczeń mieli okazję nie tylko operować pod wodą, lecz także wykonać strzelania z łodzi. Dla wielu z nich to była nowość – zaznacza oficer.
A jak tę współpracę oceniają sami ćwiczący? – Na poligonie współpracowaliśmy z żołnierzami z innych państw. Pokazywaliśmy im nasze możliwości, a oni nam swoje. Przygotowywaliśmy różne przeszkody dla siebie nawzajem, wysadzaliśmy różne rzeczy po to, aby zobaczyć, jak te działania realizują sojusznicy, a jak my – mówi Simon, żołnierz duńskich sił zbrojnych. – Każde z państw dysponuje innym sprzętem, dobrze, że możemy wymienić się doświadczeniami. Kto wie, może dzięki temu uda się nam wprowadzić jakieś nowe rozwiązania do naszych działań – dodaje ppor. Dubuisson z Belgii.
Na „Eureteksie” stawiła się także silna reprezentacja Wojska Polskiego. Oprócz żołnierzy wojsk inżynieryjnych do działania zaangażowano m.in. terytorialsów i ich bezzałogowce FlyEye, synoptyków czy geografów. Z przywiezionego przez nich sprzętu szczególną rolę w ćwiczeniach odegrał pojazd minowania narzutowego Baobab-K z Centrum Szkolenia Wojsk Inżynieryjnych i Chemicznych. – Naszym zadaniem było m.in. postawienie zapory minowej podczas jednego z epizodów. Do tego celu wykorzystaliśmy 200 min przeciwpancernych MN-123 – mówi kpr. Bartłomiej Dawid z CSWIiCh. – To nowy sprzęt i wciąż się go uczymy, jednak jak dotąd sprawdza się doskonale – zaznacza.
Finałowym etapem przedsięwzięcia były trzydniowe zmagania sojuszników, a zaangażowano do nich poddziały zmotoryzowane. Ich zadaniem było prowadzenie działań obronnych, do których mogłyby zostać zaangażowane, gdyby NATO zdecydowało się uruchomić artykuł 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. Żołnierze wojsk inżynieryjnych zabezpieczali te działania, m.in. budując zapory minowe, usuwając te pozostawione przez przeciwnika, dekontaminując skażony sprzęt czy neutralizując niewybuchy. Można więc powiedzieć, że w niemal bojowych warunkach przećwiczyli wszystkie elementy, które trenowali dotychczas. – Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem. Jeden z wykorzystywanych przez nas ładunków wydłużonych nie eksplodował. Ale po to są właśnie ćwiczenia, aby sprawdzić wszystkie procedury, nawet te obowiązujące w takich sytuacjach – relacjonuje dowódca Eurokorpusu.
Działaniom sojuszników na poligonie przyglądał się m.in. wiceminister obrony narodowej Stanisław Wziątek. Podczas spotkania z żołnierzami zaznaczył, że wojska inżynieryjne i chemiczne odgrywają bardzo ważną rolę, bo to one „warunkują skuteczność” walczących poddziałów. – Bardzo ważne jest także to, że 12 państw potrafi doskonale współdziałać. Te ćwiczenia podnoszą naszą sprawność, pokazują naszą jedność i skuteczność – powiedział polityk. – To jest prawdziwe braterstwo – zaznaczył Wziątek.
A co było największym wyzwaniem dla ćwiczących? Jak wyjaśnia gen. broni Piotr Błazeusz, przede wszystkim sprostanie warunkom bezpieczeństwa obowiązującym w poszczególnych państwach. Z tego powodu m.in. żołnierze z Niemiec nie mogli wziąć udziału w finałowym epizodzie, gdyż zgodnie z ich wytycznymi odległość od ładunku była zbyt mała. – Oczywiście są to ograniczenia tylko czasu „P”, których musimy przestrzegać w czasie ćwiczeń – mówi dowódca Eurokorpusu. Zapowiada także, że ta kwestia zostanie uwzględniona podczas planowania kolejnej edycji „Eureteksu”, a odbędzie się ona w 2026 roku, prawdopodobnie na terenie Niemiec.
Eurokorpus to jedyne dowództwo, które może dowodzić operacjami prowadzonymi zarówno pod auspicjami NATO, jak i Unii Europejskiej. Struktura ta została utworzona w 1992 roku z inicjatywy Francji i Niemiec. Działalność rozpoczęła rok później. Obecnie dowództwo zasilają żołnierze z 11 państw. Przy czym sześć z nich, czyli: Francja, Niemcy, Belgia, Hiszpania i Luksemburg, a od stycznia 2022 roku również Polska, mają status państw ramowych. Daje im to prawo delegowania do dowództwa oficerów, a także pozwala mieć wpływ na strukturę, funkcjonowanie i wykorzystanie tej formacji w przyszłości. Natomiast Austria, Grecja, Włochy, Rumunia i Turcja mają status państw stowarzyszonych.
Żołnierze pod dowództwem Eurokorpusu dotychczas operowali m.in. w Bośni i Hercegowinie, Kosowie, Afganistanie, Mali i w Republice Środkowej Afryki, ale zawsze w domenie lądowej. W grudniu ubiegłego roku sojusznicy przeszli jednak certyfikację, która potwierdziła zdolność wojskowych do dowodzenia także operacjami połączonymi. W związku z tym od 1 stycznia Eurokorpus pełni funkcję dyżurnego dowództwa połączonych sił NATO (NATO Joint Task Force Headquarters), co oznacza, że jeśli Sojusz Północnoatlantycki zadecyduje o skierowaniu swoich sił do działań przeciwkryzysowych, nieobjętych artykułem 5 Traktatu Północnoatlantyckiego, za ich przygotowanie oraz prowadzenie samej operacji będą odpowiadali właśnie żołnierze ze Strasburga. Równolegle Eurokorpus przygotowuje się do realizacji kolejnych zadań. W 2025 roku struktura będzie odgrywać podobną rolę, ale już na potrzeby Unii Europejskiej.
autor zdjęć: Eurocorps, Magdalena Miernicka
komentarze