– Tu Kraków. Strzela bateria. Cel VC7001. Transportery i czołgi. Ładunek trzeci. Podziałka w tysięcznych. Celownik 285. Kierunkowa jeden pocisk ognia! – tak na poligonie pod Toruniem ogniowe szlify zdobywają przyszli oficerowie artylerii.
Młody podchorąży powoli i dokładnie dyktuje przez radiotelefon rozkazy do baterii ogniowej. Jego stanowisko dowodzenia jest ukryte w niewielkim zagajniku. Po chwili rozlega się przeciągły świst. Właśnie z wyrzutni rakietowej BM-21 wystartował pocisk.
Studenci Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych nie mają zbyt długich wakacji. Cały sierpień spędzają na poligonach w całej Polsce. – Trzeba przyznać, że od strony teoretycznej, określania nastaw do strzelania, kierowania ogniem są bardzo dobrze przygotowani – ocenia kpt. Edward Chyła z Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia w Toruniu. To on kieruje szkoleniem ogniowym przyszłych oficerów. – Doskonalenia wymaga praca na sprzęcie, praca w roli dowódcy plutonu. Ale właśnie po to przyjeżdżają na cztery tygodnie do Centrum. Teorię mają we Wrocławiu, praktykę tutaj – dodaje.
Wykładowcy z toruńskiego Centrum żartują, że młodzi oficerowie w ciągu miesiąca strzelają więcej niż czasem artylerzyści z jednostek liniowych w ciągu dwóch lat. Dla 8 podchorążych „rakietówki” przygotowano 240 pocisków, co daje 30 sztuk na jednego. Nieco gorzej mają „lufowi”, bo dla nich jest jedynie po 10 sztuk. To dlatego, że identyczną pulę (240 pocisków) trzeba było podzielić na 24 żołnierzy.
Szkolenie specjalistyczne podchorążych z oficerskiej szkoły wojsk lądowych zakończy się w przyszłym tygodniu. Studenci przekonują, że na poligonie warto dawać z siebie wszystko. – Dobre wyniki z nauki przełożą się na lokatę na studiach. A im wyżej, tym więcej będzie miało się do wyboru jednostek i stanowisk, na których chciałoby się służyć – podkreślają przyszli oficerowie artylerii.
autor zdjęć: Krzysztof Wilewski
komentarze