Najtrudniejszą sceną na planie było zabicie człowieka. Musiałam strzelić mu w głowę – przyznaje Ilona Ostrowska, która w serialu „Misja Afganistan” gra por. Justynę Winnicką. Jej postać nie jest wojującą feministką, ale chce być oceniana fair za to, w jaki sposób wykonuje swoje misyjne obowiązki.
W serialu „Misja Afganistan” gra Pani por. Justynę Winnicką, jedyną kobietę oficera w polskiej bazie. Co to za postać?
Justyna jest odpowiedzialna za TOC (Tactical Operation Center), czyli centrum dowodzenia, wydaje dyspozycje na akcje zbrojne. Słowem, jest kobietą odpowiedzialną za jednostkę.
Jak ta kobieta radzi sobie w tym męskim świecie?
Radzi sobie doskonale, bo jest dobrze wyszkolonym żołnierzem. Ma swoje zadania i wykonuje je najlepiej jak potrafi. Ma także różne perypetie i przeżywa różne przygody, także miłosne. Więcej nie zdradzę, zachęcam do oglądania serialu.
Czy była to trudna rola?
Wymagała więcej fizycznej sprawności i wytrzymałości. Jako aktorskie zadanie była kolejnym wyzwaniem.
Co jest najciekawsze w por. Justynie Winnickiej?
Połączenie jej dylematów osobistych z żołnierskim obowiązkiem. Jest silną kobietą, ale nie wolną od różnych problemów. Taka rola jest ciekawsza psychologicznie, bo nie jest jednowymiarowa.
Jak przygotowywała się Pani do roli?
Na poligonie w Wesołej spotykaliśmy się z żołnierzami, którzy nas szkolili, także fizycznie. Dużo rozmawiałam z tymi, którzy byli w TOC-u na misjach, sporo opowiadali o panującej w centrum atmosferze, o emocjach i adrenalinie towarzyszących tej służbie. Podczas ćwiczeń nie było łatwo, często padał deszcz, dźwigaliśmy na sobie ciężkie kamizelki kuloodporne. Aby poprawić kondycję, chodziłam także na siłownię. Nie miałam okazji osobiście spotkać się z kobietami, które były na misjach. Ich opinie i dyskusje śledziłam w Internecie, byłam ciekawa, jak się noszą, jaki rodzaj skupienia towarzyszy ich pracy. Inspiracją były dla mnie także filmy o Afganistanie i zagranicznych misjach. Przygotowując się do tej roli, musiałam przede wszystkim zrozumieć te kobiety – jaki jest ich cel i po co jadą na misje. Potem, już na planie, ufałam swojej intuicji i reżyserowi.
Jak była najtrudniejsza scena?
Trudne było zbliżenie ze śmiercią, a właściwie każdy dzień niósł zagrożenia i był sporym wyzwaniem. Trudno było zmierzyć się z wojną, a najtrudniejszą sceną było zabicie człowieka. Musiałam strzelić mu w głowę.
Czy wcześniej potrafiła Pani obchodzić się z bronią?
Musiałam się tego nauczyć podczas przygotowań do serialu: strzelić, przeładować, traktować broń niczym część ciała.
Spędziła Pani kilka tygodni na poligonie wojskowym w Świętoszowie, który w serialu udawał Afganistan. Czy kobietom na wojnie jest trudniej?
Porucznik Justyna nie chce, by traktowano ją ulgowo. Wyczulona jest na wszelkie przejawy dyskryminacji, ale nie jest typem wojującej feministki. Zależy jej jedynie na tym, by być docenianą za to, że jest dobra.
Co dołożyła Pani od siebie do postaci por. Justyny Winnickiej, czego nie uwzględniał scenariusz?
Czasem pomysły wzbogacające tę postać podsuwał mi scenariusz, pomagali także żołnierze, którzy towarzyszyli nam na planie, korygowali nasze zachowanie, zwracali uwagę na właściwe komendy i pilnowali, aby trzymać się dyscypliny. Na końcowy efekt pracował sztab ludzi. Od siebie dodałam serce, bo zawsze staram się angażować w pracę całą sobą.
autor zdjęć: Robert Palka, Aktion Studio
komentarze