W 6 Brygadzie Powietrznodesantowej przez tydzień szkolili się niemieccy spadochroniarze.
Dziewięciu oficerów i podoficerów niemieckiej 26 Brygady Powietrznodesantowej przebywało z wizytą w Krakowie. W czasie tych kilku dni goście zza zachodniej granicy zostali zapoznani z organizacją i systemem szkolenia obowiązującym w jedynej polskiej, w pełni spadochronowej jednostce, jaką jest 6 Brygada Powietrznodesantowa. Szkolenie to miało wymiar bardzo praktyczny, ponieważ niemieccy żołnierze dwukrotnie desantowali się z samolotu C-130 Hercules wspólnie z polskimi spadochroniarzami na zrzutowisko na Pustyni Błędowskiej. Wcześniej poznali oczywiście polskie spadochrony desantowe AD-95 i zasady ich użycia oraz procedury awaryjne i te, które obowiązują na pokładzie samolotu.
Zarówno zajęcia w ośrodku szkolenia naziemnego, jak i skoki spadochronowe nie sprawiły niemieckim żołnierzom żadnych trudności. Wszyscy mieli już duże doświadczenie z codziennej służby w swej rodzimej jednostce, a niewielkie różnice w procedurach i czynnościach skoczka bardzo szybko opanowali.
Na co dzień niemieccy spadochroniarze desantują się na amerykańskich spadochronach T-10, które charakteryzują się między innymi większą prędkością opadania niż ich polski odpowiednik AD-95. Inna jest też technika lądowania. Niemcy lądują na tak zwane pięć punktów, czyli skoczek układa swoje ciało w łuk tak, aby rozłożyć siłę lądowania i często nawet koziołkuje po zetknięciu z ziemią. Nie jest przy tym ważne, czy w momencie przyziemienia jest on zwrócony przodem, bokiem czy tyłem do kierunku opadania. W Polsce, jak to określają koledzy spadochroniarze państw NATO używający amerykańskich spadochronów, żołnierze lądują na „płaskie stopy”, czyli trzymając stopy i kolana razem. Wcześniej spadochroniarz wykonuje skręt w taśmach pod czaszą spadochronu tak, aby zawsze być zwróconym twarzą w kierunku, w jakim znosi go wiatr. Jak uczy jednak praktyka, obu tych technik lądowania można używać zamiennie w zależności od tego, w jakim systemie szkolony był skoczek.
Inną odmianą dla niemieckich spadochroniarzy była możliwość wykonania skoku z samolotu C-130 Hercules, który nie jest używany w ich kraju. Tam głównym środkiem do desantowania żołnierzy na spadochronach jest samolot Transall C-160.
Całe szkolenie niemieckich spadochroniarzy zostało zakończone przyznaniem im odznak skoczka wojsk powietrznodesantowych, które na uroczystej zbiórce wręczył im dowódca 6 Brygady Powietrznodesantowej pułkownik Adam Joks. Dowódca polskich spadochroniarzy miał zresztą okazję pogratulować Niemcom ich pierwszego „polskiego” skoku już na Pustyni Błędowskiej, zaraz po zrzucie, albowiem wszyscy spotkali się na pokładzie tego samego samolotu i razem lądowali na zrzutowisku.
***
6 Brygada Powietrznodesantowa utrzymuje kontakty z wieloma jednostkami wojsk powietrznodesantowych zarówno państw należących do NATO, jak i tych niebędących członkami tego paktu wojskowego. Jedną z tych jednostek, z którymi polscy spadochroniarze współpracują najintensywniej, jest właśnie niemiecka 26 Brygada Powietrznodesantowa. W tym roku polscy spadochroniarze już dwukrotnie przebywali w Niemczech – raz na szkoleniu spadochronowym, a także wzięli udział w zawodach w wieloboju desantowym. Wspólne szkolenia, możliwość poznania innych rozwiązań w zakresie zrzutów osobowych i towarowych, procedur i szkolenia spadochronowego, a także związana z tym wymiana doświadczeń jest jednym z elementów, który pozytywnie wpływa na rozwój wojsk powietrznodesantowych wszystkich współpracujących krajów.
Źródło: kpt. Marcin Gil/ 6 BPD
autor zdjęć: Tadeusz Brodalka, Marcin Gil
komentarze